Inwestycje mieszkaniowe w cyklu rosnących stóp procentowych są gorącym tematem.
Druga z rzędu podwyżka stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej (RPP) do poziomu 1,25%
z pewnością nie ucieszy kredytobiorców. Wraz z podwyżkami stóp procentowych rośnie oprocentowanie kredytów zaciąganych w złotych.
To wprawdzie wciąż mniej niż 1,5 proc. obowiązujących przez pięć lat przed pandemią, ale to prawdopodobnie nie ostatni krok w rozpoczętym cyklu podwyżek stóp (ze względu na wysoką inflację).
Optymistyczny jest fakt, że kredyty hipoteczne są nadal tańsze niż przed pandemią.
Trudno jest w tej chwili w to uwierzyć, ale gdybyśmy się cofnęli 10 lat, to stopy procentowe były na poziomie 4,5 proc. W styczniu 2014 stopy wynosiły 2,5% na przełomie 2014/2015 roku spadły do 1,5% i kolejny raz od maja 2020 r. spadły do 0,1 %.
Na przestrzeni lat stopy procentowe były raczej sukcesywnie obniżane, październikowa podwyżka była pierwszą podwyżką od 9 lat.
Przyzwyczailiśmy się do niskich stóp procentowych. Dlatego decyzja, jaką podjęła w środę RPP zabolała.
Warto zauważyć, przed pandemią przez 5 lat obowiązywała stawka 1,5 proc. (czyli wyżej niż aktualnie), uważana w tamtych latach za najniższą w historii.
Nie sądziliśmy wtedy, planując domowy budżet, że kredyty hipoteczne są drogie.
Wielu klientów przyzwyczaiło się do wysokości rat jaki przez ten okres oferował im rynek bankowy.
Bardzo trudno jest przewidzieć do jakiego poziomu mogą wzrosnąć stopy procentowe. Decyzje o podwyżce są podejmowane na postawie oceny bieżącej koniunktury, inflacji, perspektyw gospodarki. Widać zresztą jasno, że przy aktualnym poziomie inflacji w Polsce podwyżki są raczej nieuniknione.
Jak można zminimalizować ryzyko stopy procentowej?
Rozwiązaniem wydaje się być kredyt hipoteczny o częściowo stałej stopie procentowej. W tej chwili oferują go już wszystkie banki.
„Ale znajdujemy się w takim momencie cyklu, że obecnie widać oczekiwanie rynku na wzrost stóp procentowych. To powoduje, że krzywa dochodowości negatywnie wpływa na koszt kredytów o stałej stopie. Różnica w cenie między kredytem o stałej stopie a tym a tym o stopie zmiennej jest duża, bo rynek przewiduje wzrost stóp procentowych. Jednak sytuacja się zmienia, może się okazać, że za kwartał czy pół roku różnica między kosztami kredytów o stałej stopie i o stopie zmiennej będzie znacznie niższa” – dodał Jacek Jastrzębski.
Szef KNF przyznał, że obecnie koszt „ubezpieczenia przed wzrostem stóp procentowych” jest tak duży, że klienci po prostu nie chcą go płacić, stąd niska popularność kredytów o stałej stopie. Dodał, że sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, gdyby stała stopa procentowa obowiązywała przez dłuższy okres, 20 czy 30 lat, tymczasem obecnie na rynku można zaciągnąć kredyt na stopę stałą na okres od 5 do 7 lat.