Osoby, które rozmyślają nad zakupem swojego pierwszego M, jak również inwestorzy, którzy czekają na dobry moment, zastanawiają się, czy obecna koniunktura jest na tyle dobra, by zdecydować się na ten krok.
Jasnym było, że po wygaszeniu „Bezpiecznego Kredytu 2%” popyt na hipoteki spadnie. Nawet jednak po tak drastycznej zmianie wciąż chętnych na kredyty jest więcej niż przed wprowadzeniem rządowego programu dopłat. Sprzyja temu łatwiejszy dostęp do kredytów: KNF złagodziła wymagania związane z uzyskaniem kredytu hipotecznego, a w ostatnim półroczu NBP obniżył stopy procentowe.
Dzięki tym ruchom zauważalnie spadło już oprocentowanie kredytów a tym samym zdolność kredytowa została uwolniona. Jeśli ponadto dać wiarę notowaniom kontraktów terminowych na stopę procentową, które zakładają spadek stóp tylko w tym roku o 1-1,5pp. to niedługo czeka nas dalszy ciąg tych korzystnych dla kredytobiorców zmian. Jeśli tak faktycznie by się stało, to raty kredytów poszłyby wyraźnie w dół, pozwalając na dodatkowy dość istotny wzrost zdolności kredytowej.
Na to wszystko nakłada się też dobra sytuacja na rynku pracy. To dzięki niej możemy cieszyć się niskim bezrobociem oraz szybko rosnącymi wynagrodzeniami. Te od kilku miesięcy rosną ponadto szybciej niż ceny towarów i usług. Z projekcji przygotowanej przez analityków NBP wynika ponadto, że realny wzrost wynagrodzeń (przewyższający inflację) będzie w 2024 roku najmocniejszy od 5 lat. Sam ten wzrost wynagrodzeń, może podnieść naszą zdolność kredytową o dodatkowe kilka, a być może nawet kilkanaście procent.
Te wszystkie zmiany powinny powodować, że coraz więcej rodaków będzie mogło pozwolić sobie na zaciągnięcie kredytu mieszkaniowego. Przewiduje się, że w 2024 r. zacznie powoli odbudowywać się popyt na zwykłe hipoteki.
W 2024 r. pod flagą nowego rządu jest planowany kolejny program tanich kredytów, który ma się nazywać „ Mieszkanie na Start” i ma być nieco lepiej skalibrowany (ma pozwalać na zakup nie tylko małych mieszkań).
Nowa formuła ma być bardziej atrakcyjna dla osób o niższych dochodach oraz dla większych rodzin.
W porównaniu do poprzedniego programu, nowa inicjatywa ma być mniejszym obciążeniem dla budżetu państwa. Szacuje się, że w pierwszym roku działania programu, jego koszt wyniesie pół miliarda złotych, generując 50 tysięcy preferencyjnych kredytów. Pomimo tych założeń, istnieje niepewność co do realności tych przewidywań, szczególnie w świetle doświadczeń z „Bezpiecznym Kredytem 2%”.Program ma wejść w życie najwcześniej w drugiej połowie tego roku więc teraz na rynku zapanowało umiarkowane wyczekiwanie ponieważ podobnie jak poprzedni program może się przełożyć na wzrost cen mieszkań.
Niezadowolone będą osoby finansujące zakup własnego M standardowym kredytem hipotecznym, gdyż nie mogą one liczyć na preferencyjne warunki kredytowania w obliczu ostatnich podwyżek cen metrażu. Jest bowiem oczywiste, że programy tanich kredytów mieszkaniowych dedykowane relatywnie wąskiej grupie beneficjentów, jakkolwiek bardzo pod pewnymi względami potrzebne, ograniczają dostęp do mieszkań pozostałej części społeczeństwa, która nie może sobie pozwolić na nowe lokum, bo jego cena staje się nieosiągalna. Należałoby zatem zwrócić baczniejszą uwagę na konieczność zrównoważonego rozwoju rynku nieruchomości, zważywszy zarówno na społeczne i ekonomiczne konsekwencje.
W nowy rok weszliśmy z wysokimi cenami nieruchomości, niskim poziomem oferty dostępnych mieszkań i nowym projektem programu, który ma zastąpić BK2%.
Rok 2024 dla rynku kredytów hipotecznych w Polsce niesie ze sobą sporo zmian oraz zapowiada się bardzo dynamicznie. Nie wiadomo jeszcze, jak będzie wyglądała sytuacja odsetek, ani jaki wpływ na kredyty hipoteczne 2024 będzie miała inflacja. Przyszłość będzie zależeć m.in. od decyzji nowego rządu, wysokości stóp procentowych czy wielkości dostępnych środków finansowych w ramach nowego rządowego programu wsparcia.
Ważne jest to, by przekonać Polaków, że nowy program rządowego wsparcia będzie działał w dłuższym okresie. Bo BK2% przyniósł takie, a nie inne efekty przez kumulację najpierw odroczonego popytu, a potem obaw, że się szybko skończy. Czy on także wpłynie znacząco na rynek kredytów hipotecznych i nieruchomości? Czas pokaże.